Po interwencji "Gazety Krakowskiej" sąd zmienił wyrok Bogdan Misiaszek jest niewinny. Mężczyznę, który uratował rannego ptaka, pierwotnie skazano za... jego przetrzymywanie. Po odwołaniu od krzywdzącego wyroku, dąbrowski sąd dokładniej przyjrzał się sprawie i uniewinnił mieszkańca Skrzynki koło Szczucina. Historię absurdalnego wyroku opisaliśmy 15 listopada ubiegłego roku.
O sprawie pisali TUTAJ
- Sprawiedliwości stało się zadość - komentuje Stanisław Misiaszek, ojciec skazanego. >Mężczyźni znaleźli rannego ptaka w trawie. Zabrali go do domu, aby mu pomóc.O sprawie powiadomili leśniczego. Ten nie zdążył obejrzeć drapieżnika, gdyż wcześniej na posesji Misiaszków pojawili się policjanci. Jeden z funkcjonariuszy dostrzegł ptaka. Stwierdził, że jest to jastrząb. Bogdan Misiaszek został wezwany na policję, gdzie usłyszał zarzuty za przetrzymywanie chronionego zwierzęcia .
- Policjant pisał to, co chciał. W końcu, dla świętego spokoju, podpisałem zeznanie, które było wielkim kłamstwem - tłumaczy Bogdan Misiaszek. W efekcie dąbrowski sąd, bez rozprawy skazał go na 100-złotową grzywnę i dodatkowe opłaty.
Zbulwersowani Misiaszkowie odwołali się od wyroku. Tym razem dąbrowski sąd przeprowadził rozprawę i przesłuchał świadków. Bogdan Misiaszek został uniewinniony.
O absurdalności całej sprawy najlepiej świadczy fakt, iż fachowcy z Uniwersytetu Rolniczego stwierdzili, że ptak nie jest jastrzębiem, ale myszołowem...
- Ta kontrowersyjna sprawa nie miałaby miejsca, gdyby w aktach znalazły się okoliczności, jakie przedstawiono w czasie rozprawy. Zeznania z policji nie pozostawiały wątpliwości co do winy - tłumaczy Tomasz Kozioł, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Tarnowie.
Dąbrowska policja od nas dowiedziała się o uniewinnieniu Bogdana Misiaczka.
Funkcjonariuszowi z ornitologicznym zacięciem nie grożą konsekwencje.
- Nie otrzymaliśmy od sądu żadnych uwag dotyczących nieprawidłowości podczas śledztwa. Na razie nie będziemy podejmować żadnych działań - kończy Bogusław Pyszny z dąbrowskiej policji.
[ŹRÓDŁO: gazetakrakowska.pl]