Drukuj
Odsłony: 11533

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Niewielki cmentarz w Ratajach Słupskich. Na przeciwnym dla Szczucina brzegu Wisły. "Wieczności nie rozdzielą nas bramy; Chwila Iwonko, a znów się spotkamy" - tę sentencję na grobie córki umieścili w prawie 16 lat temu zrozpaczeni stratą dziecka rodzice. Mama i córka już są razem. Czesława Cygan kilkanaście lat walczyła o wykrycie sprawców brutalnego zabójstwa. Nie wygrała. Jej już nie ma. Bandyci wciąż cieszą się bezkarnością.

Cyganowie do Szczucina sprowadzili się ze Śląska. 29 lat temu ciągnęło bliżej rodzinnych stron. Lato 1998 r. zmieniło ich życie w żałobę. - Szczucin stał się dla nas miejscem tragicznym - mówi Mieczysław Cygan, ojciec Iwony. 
- Ja musiałam wyjechać ze Szczucina. Życie w tej społeczności po prostu stało się nie do zniesienia - przyznaje Aneta, siostra zamordowanej. 
 
Noc śmierci 
13 sierpnia 1998 r. Wieczór. Telefon od koleżanki wyciąga Iwonę z domu.
Godzinę później miały się rozstać na rynku. Czy tak było? Pieszo do domu Iwona doszłaby w kilka minut. Nie pojawiła . Następnego dnia jej ciało znaleziono na wiślanym wale. Związane ręce, ślady pobicia, zaciśnięty na szyi drut. 
 
- Nigdy nie zapomnę widoku zrozpaczonego ojca. Siedział przed domem. Głowę schował w dłoniach, w ogóle się nie poruszał - przypomina sobie jeden z sąsiadów. 
 
Winnych brak 
O brutalnym zabójstwie w regionie było głośno. Ówczesna Komenda Wojewódzka Policji w Tarnowie powołała specjalną grupę do rozwikłania zagadki zbrodni. Bez skutku, o co wielu do dziś ma pretensje do śledczych i ich metod pracy. 
- Stawaliśmy na głowie, żeby sprawę wyjaśnić - zarzeka się dziś były już policjant zaangażowany w tę sprawę. - Świadków zabójstwa nie było, śladów na miejscu zbrodni do wykorzystania procesowego też niewiele. Gdybyśmy wtedy mieli do dyspozycji taką technikę, jaka dostępna jest policjantom teraz, stałoby się może inaczej. 
 
Śledztwo skończyło się klęską. Po jedenastu miesiącach prokuratura umorzyła postępowanie. Powód? Nie wykryto sprawców... 
 
Cierpienie w milczeniu 
Szczucin. Osiedle domków jednorodzinnych na północy miasteczka. Swój Cyganowie postawili na końcu szeregu. Zadbane podwórko, dużo zieleni. -Pani Czesława była kręgosłupem tej rodziny. Na zewnątrz po niej może mniej to było widać, ale w środku śmierć córki na pewno strasznie przeżywała - mówią w okolicy. 
 
Silna osobowość. Musiała zadbać o dwie pozostałe córki, o dom, o rodzinny interes. 
 
- Nigdy nie zapomnę, jak powtarzała nam, że po tragedii musimy się podnieść i walczyć. O prawdę - opowiada córka Aneta. - Mówiła: cierp tak, żeby nikt tego nie widział. Nie wiem skąd sama czerpała na to siły. A jednocześnie była naszą ostoją, składała to nasze życie rodzinne do kupy tak, że mimo tragedii daliśmy radę w miarę funkcjonować. 
 
- Nie raz razem wracałyśmy z zakupów sklepie. Opowiadała o córkach. Twierdziła, że nie będą tu mieszkały, bo Szczucin to dla nich koszmar - wspomina sąsiadka. 
 
W śledztwie zakładano kilka wersji. Według najbardziej prawdopodobnej, 17-latka zginąć miała z ręki kogoś z miejscowych. 
- My wiemy kto to zrobił - mówi Aneta i zawiesza głos. - W kościele w Szczucinie nigdy nie przekazuję znaku pokoju, bo nie mam pewności, czy obok nie stoi ktoś, kto miał coś wspólnego ze śmiercią Iwony. 
A jednak ta pewność bliskich zamordowanej na efekty prokuratorskiej pracy w ciągu kilkunastu lat nie znalazła przełożenia. 
 
Brak dowodów? 
- Dowody są, tylko trzeba być skrupulatnym - przekonuje Ireneusz Wilk, prawnik reprezentujący rodzinę. 
 
Walka o prawdę 
W drugiej połowie minionej dekady sprawa śmierci Iwony trafiła do Archiwum X w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Na wniosek tej jednostki śledztwo zostało na nowo podjęte w 2009 roku. Z Dąbrowy Tarnowskiej przejęła je wtedy Prokuratura Okręgowa w Tarnowie. Archiwum X dotarło do nowych danych, ważnego świadka. Rodzina, a przede wszystkim pani Czesława, wykorzystywała każdą możliwość, by szukać pomocy. Obojętnie, czy to w Tarnowie, Krakowie, czy Warszawie. Ale śledztwo znów zostaje umorzone. Po zażaleniu jest kontynuowane. 
- Nie było dnia, żebyśmy nie rozmawiali o śmierci Iwony. A mama walczyła jak lew. To, co do tej pory w sprawie udało się zrobić, to przede wszystkim jej zasługa i naszego mecenasa - dodaje córka. W czerwcu 2012 r. prokuratura po raz trzeci wydaje postanowienie o umorzeniu śledztwa. Kolejne zażalenie trafia do Sądu Okręgowego w Tarnowie. I to może okazać się punktem przełomowym. 
 
Jeśli nie teraz... 
Z decyzjami prokuratury skutecznie polemizował Ireneusz Wilk, doświadczony warszawski prawnik. Wcześniej reprezentował w głośnej w całym kraju sprawie rodzinę Olewników. Z Czesławą Cygan spotkał się po tym, jak udręczona matka po pomoc zjawiła się u senatora Mieczysława Gila. 
 
- Senator opowiedział mi o kobiecie, której bandyci śmieją się w żywe oczy - mówi mecenas Wilk. - Z jej relacji wynikało, że po śmierci Iwony czuła się w trakcie śledztwa lekceważona i niepotrzebna. Dałem jej wsparcie i opiekę prawną, choć od tego typu spraw powoli odchodzę. 
 
Sąd zażalenie analizował nie na jednym, a na kilku posiedzeniach. Sędzia Barbara Polańska-Seremet wydała w marcu postanowienie, które uchyliło decyzję prokuratury o umorzeniu postępowania. Wskazała na konieczność wyjaśnienia dodatkowych okoliczności, które wynik się w trakcie jej własnego sądowego postępowania. Jakie są dokładne zalecenia Temidy? Pani sędzia na ten temat nie rozmawia. -Z uwagi na dobro pozostającego w toku postępowania przygotowawczego nie mogę udzielić odpowiedzi o zakresie wytycznych sądu - twierdzi prokurator Marcin Michałowski z wydziału śledczego tarnowskiej prokuratury. Jest trzecim prokuratorem, który zajmuje się śledztwem. Miał już z nim zresztą do czynienia kilka lat wcześniej. Wrócił do niego w marcu 
 
O podejściu sędzi do sprawy w superlatywach wypowiadają się nie tylko bliscy Iwony. 
- Nie ukrywam, że decyzja sądu dodała nam skrzydeł. Utwierdziła nas, że warto wracać do starych spraw - przyznaje oficer z policyjnego Archiwum X w Krakowie. -Jesteśmy już tak blisko. Jeśli nie teraz, to chyba już nigdy - stwierdza z nadzieją pani Aneta. 
 
Serce stanęło 
- Ja nie mówię, że się uda. Nie wiem tego. Ale w imię prewencji, musimy poszukiwać sprawców. Brak reakcji państwa oznaczać będzie przyzwolenie na zbrodnię - mówi mecenas Wilk. Wielkie nadzieje miała matka Iwony. Ale finału, jaki by on nie był, nie doczeka. 
 
Żona to kolejna ofiara 
Energiczna kobieta, która nigdy na nic się nie skarżyła, nagle odeszła. Pięć dni po decyzji sądu. - Tak jak siedziała na krześle, tak nagle się przewróciła - mówi kobieta mieszkająca kilka domów od Cyganów. Na nic pomoc sąsiadów, ani pogotowia. Serce stanęło. Na zawsze. 
 
- Żona to kolejna ofiara tej sprawy. Gdyby nie te wszystkie zmartwienia, na pewno żyłaby dłużej - pan Mieczysław nie kryje wzruszenia. 
 
Kościół nie pomieścił wszystkich żegnających panią Czesławę. Podchodzili do rodziny z wyrazami współczucia. Niejeden z młoszych mówił, że kobieta była dla nich prawie jak matka. Spoczęła w Ratajach Słupskich. Tak jak Iwona. Dlaczego właśnie ta strona Wisły, a nie Szczucin? To rodzice chcieli, żeby ich córka spoczęła właśnie tu. Bo przecież są pewni, że to ktoś ze Szczucina odebrał jej życie. 
 
Obydwa grobowce oddziela od siebie tylko jedna mogiła. Są niemal identyczne, z czarnego, lśniącego kamienia. Na obydwu kwiaty, znicze. 
 
- Nie może być tak, że ofiara którą poniosła mama, pójdzie na marne i ci ludzie pozostaną bezkarni - mówi pani Aneta. - Oni muszą stanąć przed sądem, a wszyscy muszą się dowiedzieć co zrobili. - Żona nie doczekała sprawiedliwości. Mam nadzieję, że chociaż ja jej dożyję. Sprawiedliwość musi dopaść tych bandytów. Przecież podobno nie ma zbrodni doskonałej - wzdycha Mieczysław Cygan. 
 
Nie tylko Iwona 
Tadeusz D. to osoba, której śmierć w Szczucinie wiele osób łączy ze sprawą tragicznej śmierci Iwony. Czy wiedział coś, co już dawno mogła doprowadzić do postawienia winnych przed sądem? 
 
Za pomoc w ustaleniu zabójców Iwony w 1998 r. wyznaczona została nagroda. Tadeusz D. miał się wówczas chwalić, że zgarnie cała pulę. Podobno w miejscowym barze opowiadał, iż wie kto stoi za śmiercią Iwony. Czy były to tylko przechwałki, czy rzeczywiście miał bezcenne dla śledztwa informacje? Tajemnicę zabrał do grobu. Zanim zdążył zgłosić się po nagrodę, zniknął bez śladu. Kilka miesięcy później na jego zwłoki w Wiśle natknął się wędkarz. Oficjalną przyczyną zgonu Tadeusza D. było utonięcie. 
 
Nie tylko bliscy Iwony są jednak przekonani, że jego śmierć to nie przypadek. Że musiał zginąć, bo widział za dużo. 
 
[Źródło: gazetakrakowska.pl]