Od śmierci 17-letniej Iwony Cygan ze Szczucina minęło prawie 16 lat.
Będzie nowa rozprawa, ale już prawdopodobnie zakładająca konkretnych sprawców. Czy to oznacza że jest przełom?
Sędzia kontra prokurator. Tyle samo trwa śledztwo, po którym prokurator może uderzyć się w piersi i przyznać: wiem, że nic nie wiem.
Iwonę zamordowano w nocy z 13 na 14 sierpnia 1998 r. Jej ciało znaleziono na wale przeciwpowodziowym nad Wisłą, w miejscowości Łęka Szczucińska przylegającej do Szczucina. Feralnego wieczoru umówiła się z koleżanką, poszły do miejscowego lokalu, gdzie spotykała się młodzież. Trochę posiedziały, poplotkowały, o 21 wyszły z restauracji i na pobliskim skrzyżowaniu się pożegnały. Iwona miała stamtąd do domu kilkaset metrów, ale nie dotarła. Jej zwłoki odkryto następnego dnia, ok. godz. 14. Leżała na trawie twarzą do ziemi, miała opuszczone do kolan spodnie i bieliznę (ale gwałtu nie stwierdzono). Ręce związano jej z tyłu plastikowym sznurkiem, a na szyi morderca zacisnął drut, mocno skręcony na karku. Sekcja wykazała, że przyczyną śmierci było uduszenie. Przed śmiercią została pobita. Zabezpieczono dowody: drut, sznurek, włosy znalezione na ciele i ubraniu dziewczyny oraz włókna koloru, jak to określono, biskupiego, pochodzące z czyjejś odzieży (ale nie Iwony).