Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Ponad 15 lat temu życie rodziny Cyganów ze Szczucina zatrzymało się w miejscu. 13 sierpnia 1998 r. brutalnie zamordowano ich 17-letnią wówczas córkę. Zrozpaczeni rodzice do dziś nie zaznali sprawiedliwości. Kolejne śledztwa są umarzane, chociaż Cyganowie twierdzą, że zarówno oni, jak i większość ludzi w miasteczku zna nazwiska sprawców.

 

Bestialski mord nad Wisłą 

- Jesteśmy na skraju wytrzymałości psychicznej. Mąż czasami mówi, że kupi sobie strzelbę i zastrzeli ich wszystkich. Jak długo można tak żyć? - rozpacza Czesława Cygan. Kobietę spotykamy samą w domu. Jej małżonek na przestrzeni lat mocno podupadł na zdrowiu. Właśnie przeszedł kolejną operację. Dwie córki ułożyły sobie życie poza Szczucinem. 

- Po co nam to wszystko, skoro zostaliśmy sami. Iwonka miała zostać z nami. Była z niej taka przytulanka. Mówiła mamcia, tatuniu i wszystko umiała. Żarówkę wkręcić, naprawić kontakt. Taka złota rączka - wspomina pani Czesława.

Na szafce w pokoju gościnnym jest swego rodzaju ołtarzyk ze zdjęciami Iwony. Od piętnastu lat nie było dnia, żeby w tym domu nie rozmawiano o zamordowanej nastolatce. I jej koleżance. 

- Od początku nie przypadła mi do gustu. Prosiłam Iwonkę, aby nie utrzymywała z nią znajomości. Nie słuchała - wspomina Czesława Cygan. 

To właśnie ta dziewczyna, 13 sierpnia 1998 r., ok. godz. 20 wyciągnęła z domu Iwonę. Godzinę później koleżanki rozstały się, ale Iwona nigdy nie wróciła do domu. Następnego dnia nad Wisłą znaleziono jej zmasakrowane ciało. 

- Koleżanka miała wtedy jazdę z instruktorem prawa jazdy. Mąż po nią pojechał. Córka wspominała mi, że gdy jechali mostem nad Wisłą, to wzrok tamtej dziewczyny był skierowany w miejsce, gdzie później znaleziono Iwonę. Następnie pod naszym domu powiedziała: "Z takiego czegoś, takie coś". Pytałam ją co to znaczy. Nie odpowiedziała. I tak do dziś utrzymuje, że nic nie wie - przypomina pani Czesława. Kobieta żałuje dnia, w którym trafiła do Szczucina. 

- Mieszkaliśmy na Śląsku. Przeprowadziliśmy się tutaj, jak Iwonka miała 7-8 lat. Ja bardzo nie chciałam tutaj przyjeżdżać, ale mąż pragnął mieszkać bliżej rodzinnego domu. Na Śląsku nie doszłoby do mordu. Na drodze córki nie stanęłaby taka koleżanka - przekonuje. 

Dziś ta dziewczyna mieszka za granicą. Podobnie, jak ludzie wskazywani przez Cyganów jako potencjalni mordercy. 

- Byli starsi od Iwony, znajomi siostry tej feralnej koleżanki. W Szczucinie wszyscy ich doskonale znają. Przez lata śmiali nam się w twarz. Szemrane towarzystwo o dużych wpływach - twierdzi matka. 

Podejrzeń, co do motywów zabójstwa ma wiele. Być może córka zobaczyła narkotyki. Zastanawiające są też próby wyciągnięcie Iwony do Austrii. Wspomniana koleżanka zachęcała ją do wyjazdu. Nastolatka wyrobiła sobie nawet paszport. - Zawsze podkreślała urodę Iwony, może chcieli zrobić z niej prostytutkę - zastanawia się. 

Pozorowanie i dobrzy ludzie z Archiwum X 

Według kobiety dowody były od początku zacierane przez niektórych miejscowych policjantów. - Na początku mówiono, że to prosta sprawa. Z czasem robiła się coraz trudniejsza. Jak wytłumaczyć, że oddano nam sweter Iwony kompletnie zabrudzony, a jej buty były wyczyszczone. To tylko jeden z detali. O krokach, jakie miała poczynić policja cały Szczucin wiedział z wyprzedzeniem. W sklepie mówiono mi, co planują. Przesłuchiwano przypadkowych ludzi, a wskazywaliśmy innych. Wygląda mi to na pozorowanie śledztwa. Prowadzenie dochodzenia w taki sposób, żeby nie ruszyć nietykalnej grupy ludzi - opowiada mama Iwony. 

Równie wielki żal rodzina ma do działań prokuratury. - W Dąbrowie mieliśmy prokuratora, do którego wchodziliśmy na baczność. Nigdy nie dostaliśmy człowieka empatycznego, chcącego spokojnie porozmawiać, wysłuchać naszych przeczuć. Traktowano nas urzędniczo, niczym intruzów - mówi o swoich odczuciach. 

Iskierkę nadziei w Cyganach zapaliło krakowskie Archiwum X, czyli specjalny wydział zajmujący się nierozwiązanymi sprawami sprzed lat. - Policjant próbujący wyjaśnić zagadkę śmierci Iwonki jest niesamowitym człowiekiem. Pełnym pasji i pomysłów - zaznacza kobieta. 

Funkcjonariusze z Archiwum X nie zdążyli rozwiązać tajemnicy, bo sprawę znów przejęła prokuratura. 

Pomimo to, Cyganowie ciągle są wspierani przez człowieka z Krakowa. Dzwoni, pyta, pociesza. Przez chwilę wydawało się, że to już koniec z bezkarnością zabójców. Do rodziny dotarł człowiek mający podobno dużą wiedzę na temat morderstwa. 

- Zawsze 13. dnia miesiąca był smutny. Nie mógł spokojnie żyć, bo twierdził, że wie kto zabił Iwonkę. Przesłuchano go, powiedział wszystko. Później prokuratura stwierdziła jego niewiarygodność z powodu pobytu na odwykówce - rozpacza mieszkanka Szczucina. 

Dziś rodzina nie ma kontaktu z tym człowiekiem. Podobno ciężko choruje. To nie pierwszy potencjalny świadek. Po śmierci Iwony, w miejscowym barze, 31-letni Tadeusz D. głośno opowiadał, że wie kto ją zabił. Kilka godzin później widziano go ostatni raz. Po pięciu miesiącach jego ciało znalazł w Wiśle wędkarz. Za oficjalną przyczynę śmierci uznano utonięcie. 

- Nie wierzę, że utonął, bo był pijany. Mieszkał nad Wisłą, znał każdy zakamarek. Mogę się tylko domyślać, że w nocy, gdy mordowano Iwonę wracał do domu położonego niedaleko miejsca zdarzenia. Szybko zamknięto mu usta - załamuje ręce. Mało tego. Podczas imprezy z okazji odzyskania przez Szczucin praw miejskich, jedna z córek Cyganów powiedziała brylującemu podczas wydarzenia mężczyźnie z grupy "nietykalnych", żeby się tak nie cieszył, gdyż za rok może siedzieć. 

- Ten ją pozwał, oskarżył o pobicie, do czego oczywiście nie doszło. Za słowa córkę skazano na kilkusetzłotową grzywnę i kazano przeprosić, ale nie zrobiła tego. Jakie mieliśmy szansę, skoro on w sądzie z każdym się witał - zapewnia Czesława Cygan. 

Kobieta wspomina też pewnego policjanta, który po przesłuchaniu przez ludzi z Archiwum X, poleciał do Stanów Zjednoczonych. - Nie zabił, ale zacierał ślady, żeby uratować znajomych przed więzieniem - przekonuje. 

Wykończeni psychicznie Cyganowie z resztkami nadziei czekają na rozpatrzenie ich zażalania na umorzenie śledztwa przez prokuraturę. Decyzję wkrótce wyda tarnowski Sąd Okręgowy. 

- Postępowanie zostało zakończone z uwagi na niewykrycie sprawcy, między innymi z tego powodu, że weryfikacja zabezpieczonych śladów i dowodów nie doprowadziła do osoby bądź osób, mogących mieć związek z tym zdarzeniem. Zeznania licznych świadków również nie pozwoliły na przedstawienie komukolwiek zarzutów - tłumaczy Elżbieta Potoczek-Bara, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Więcej szczegółów prokuratorzy nie zdradzają, bo ciągnące się od 1998 roku śledztwo nie jest zakończone. 

W domu Cyganów cały czas mówi się o Iwonie. Na jednej z szafek rodzice postawili kilka zdjęć córki.

 

Zła sława Szczucina 

Śmierć Iwony i utonięcie Tadeusza, to tylko kilka z wydarzeń, które w ostatnich latach wstrząsnęły gminą. 

Michał Miziarski. Błyskotliwy student zaginął w noc sylwestrową 2010/2011. 

Piotr Ś. Początkowo do jego zabójstwa w 2011 r. przyznała się teściowa. Później zmieniła zeznania. Zabójca wciąż jest na wolności. 

Damian C. Młody przedsiębiorca zaginął w listopadzie ub. roku. Znaleziono go martwego w lesie, wykluczając udział osób trzecich. Zostawił żonę w ciąży. 

Andrzej J. 34-letni policjant strzelił sobie w głowę w miejscowym komisariacie. Miał żonę i trzy córeczki. W liście oględnie napisał o motywach samobójstwa. 

Łukasz G. Znany i lubiany 18-latek popełnił samobójstwo w 2008 roku. 

Tadeusz D. głośno mówił w barze, że wie kto zabił Iwonę. Znaleziono go martwego w Wiśle

Dariusz C Cichy i przyjazny 19-latek popełnił samobójstwo w Boże Narodzenie 2013 roku. 

 

[Autor: Łukasz Jaje

Źródło: http://www.gazetakrakowska.pl ]