Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Rodzina 30-latka z Lubasza wierzy, że jego śmierć skrywa mroczną tajemnicę.
 
Według prokuratury i policji to był zwykły, choć tragiczny przypadek, jakich zdarza się sporo. Śledztwo w sprawie śmierci Marka Kapela umorzono. W fakcie dziwacznego usytuowania zwłok, tkwiących pomiędzy ciężkimi elementami betonowego ogrodzenia, nie dopatrzono się niczego wartego wyrafinowanych dociekań. Tylko rodzina zmarłego żałobę dzieli z przekonaniem, że Marek padł ofiarą zagadkowej zbrodni.
 
Zofii Kapeli na samą myśl o śmierci syna łzy same cisną się do oczu. Do dziś nie może się otrząsnąć.
- To, co go spotkało, jest przerażające. Nie wierzę, że to był tylko nieszczęśliwy wypadek - mówi. Jej syn po całym dniu ciężkiej pracy wyszedł wieczorem z domu w Lubaszu do baru w Szczucinie, żeby się zrelaksować. Wypił dwa piwa i drinka, i po godzinie 23 pomaszerował do domu. Nigdy do niego nie dotarł. Zabrakło dwóch kilometrów. Przypadkowy przechodzień rano zauważył ciało zwisające z betonowego ogrodzenia firmy budowlanej. Nie było w nim jednego, dolnego elementu. Dwa kolejne zacisnęły się na szyi mężczyzny. Prokuratura po niespełna dwóch miesiącach śledztwa umorzyła sprawę.
- Nie było dowodów, aby ktoś przyczynił się do śmierci mężczyzny - mówi prokurator Witold Swadźba. A jednak rodzina Marka podejrzewa morderstwo. Kolejne niewyjaśnione w Szczucinie.
 
Czytaj więcej: http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/9021873,szczucin-chca-poznac-prawde-jak-zginal-marek,id,t.html